Robiąc testy w kierunku alergii, czasem może wyjść cała masa alergenów, z którymi nie mamy kontaktu, a ponoć z nimi reagujemy. I w tym momencie pojawia się myśl – to chyba jakaś ściema! Jak to możliwe? A jednak, możliwe. Przez alergeny oddziałujące ze sobą krzyżowo.
W świetle medycyny z dziedziny alergologii- alergen składa się z epitopów, które najczęściej stanowią komplety białek. Czasem może się tak zdarzyć, że dwie, teoretycznie kompletnie nie powiązane ze sobą rzeczy – jak roztocza kurzu domowego i owoce morza – mogą mieć jednak bardzo dużo wspólnego. Będąc uczulonym na roztocza, nawet w sterylnym pomieszczeniu, i zajadając się np. krewetkami organizm może zareagować tak samo gwałtownie, jakbyśmy siedzieli właśnie w starej bibliotece. Ale nie musi tak być – możemy wcale na te krewetki nie zareagować.
Alergeny mogą krzyżować się między poszczególnymi pokarmami, między pyłkami i żywnością, a także niektóre zakażenia wirusowe bądź bakteryjne mogą spowodować, że staniemy się alergikami na pewne produkty spożywcze. Szczególnie dużo alergenów krzyżowych mają pyłki – reagują nie tylko z pyłkami innych drzew, krzewów lub traw, ale także z niektórymi owocami i warzywami. Czyli jak zacznie się okres pylenia – zaczynamy mieć ciężkie życie, to mija to dopiero mniej więcej na późnią jesień. I nie ma za bardzo mowy, żeby nie mieć kontaktu z takim alergenem wziewnym. Dlatego odczulanie alergenów wziewnych robimy przeważnie w miesiącach zimowych. Aczkowiek podczas odczulania należałoby unikać także kontaktu z krzyżowymi.
Ale są też optymistyczne wieści. Niektóre alergeny są termolabilne – czyli pod wpływem obróbki (gotowanie w temp. 100 stopni przez 5 min) epitopy tracą swoją strukturę i w takiej postaci nie powinny wywoływać reakcji alergicznej. Do takich alergenów termolabilnych zaliczmy: kiwi, figi, szparagi, marchewka oraz soja (tą trzeba gotować przez 60 min.). Są także alergeny termolabilne i termostabilne – tu już trzeba samemu zaobserwować, czy po prażonym jabłku będą takie same reakcje, jak po zjedzeniu surowego, dlatego, że zależy jaki epitop akurat podrażnia układ odpornościowy.
Ciekawostka: Przy alergii na jabłka i gruszki często zależy to od odmiany owocu. Te stare, pierwotne odmiany znacznie rzadziej powodują reakcje alergiczne, niż nowsze krzyżówki.
Największą ciekawostką jest wspomniana wyżej alergia powstała przy kontakcie z bakterią lub wirusem. Obserwuje się takie zjawisko po kontakcie z bakterią Borrelia burgdorferi, wirusem Epstein – Barr czy powszechnym rotawirusem.
W przypadku zakażenia bakterią Borreli bardzo często zdarza się nadwrażliwość na mięso, szczególnie z indyka, kurczaka oraz jagnięce, na owoce morza, ryby, soję, czosnek, gałkę muszkatałową, jabłka, borówki, a także migdały, nerkowce i lateks. O diecie przy boreliozie na pewno będzie osobny wpis.
Po kontakcie z wirusem wywołującym mononukleozę, czyli wirusem Epstein-Barr, może pojawić się nagle alergia na krewetki, kałamarnice, soję, wodorosty, pomarańcze, masło orzechowe i gorczycę. Często zdarza się, że nie przechodzimy pełnoobjawowej choroby, ale są tylko objawy podobne do przeziębienia. W przypadku także mogą pojawić się alergie krzyżowe.
A co z rotawirusem? Po kontakcie z tym patogenem naukowcy zauważyli alergie krzyżowe na soję, tuńczyka, wino białe, masło orzechowe, szpinak i krewetki. To zakażenie zdarza się chyba najczęściej z wymienionych. I często może być wytłumaczeniem czemu całe życie mogliśmy jeść masło orzechowe, a nagle go nie tolerujemy.
Jak widać alergie to bardzo rozległy i czasem niezrozumiały temat. Wyniki wynikami, ale i tak należałoby sprawdzić, czy występują objawy kliniczne, czy tylko widać je na wyniku. Najgorzej jak wyjdzie bardzo dużo alergenów pokarmowych i nagle się okazuje, że nie można nic jeść. Wtedy należałoby wprowadzić dietę eliminacyjną i rotacyjną. Nie jest to łatwe zadanie i wymaga dużo cierpliwości i samodyscypliny – należałoby skontaktować się ze specjalistą, aby pomógł w ułożeniu takiej diety bądź podał niezbędne wskazówki do samodzielnego jej stosowania.
Oprócz diety, która jest niezbędnym elementem, można także zastosować odczulanie na biorezonansie. To chyba jedna z najczęściej wybieranych terapii. Często po jednej, dwóch sesjach można pozbyć się alergii. W mojej praktyce gabinetowej spotkałam się już z tyloma pozytywnymi rezultatami, że ciężko byłoby uznać to za przypadek. Znajomy, którego umówiła córka, miał tak silną reakcję na orzechy laskowe, że dwa razy musiało ratować go pogotowie. Po tych historiach powiedział mi, że on nie wierzy, że znów będzie mógł jeść te orzechy, ale skoro już przyszedł, to spróbujmy. Po 3 tygodniach, czyli po okresie karencji zaczęły się pierwsze próby – najpierw lizanie, ugryzienie, zjedzenie całego, potem kilku – i żyje, ma się dobrze, karetka nie była potrzebna. Placebo? Nawet jeśli, to chyba warto było 😉